NIE wierz nigdy kobiecie.jpg

Kobiece "nie" nic nie znaczy.
Tak naprawdę,"NIE" - jak większość słów wypowiadanych przez kobiety nie ma większego praktycznego znaczenia. Ot, słowa.
Kiedyś, gdy zadawałem się z nastolatkami (wtedy rówieśniczkami) trzeba było,jakoś te dziewczyny z którymi się spotykałem "zmotywować" do tego byśmy mogli "cieszyć się sobą"... Bez świadków i odzienia... Jako,że te z którymi się spotykałem były z tych porządniejszych (cokolwiek to znaczy),a nie raz trafiły się jeszcze takie posiadające wianuszek,(no cóż-ktos to musi robic!) to miewałem problemy, by przekonać je do tego co obydwoje chcemy w gruncie rzeczy zrobić a czego one się boją lub wstydzą przyznać, że chcą.Stosowałem więc metodę delikatnego ignorowania tego co moja (hhhmmmm) dziewczyna mówiła,zgodnie z zasadą-dicere non est facere (mówić nie znaczy czynić!).
Z jednej strony wydaje się, że to metoda jaskiniowca, z drugiej jednak strony po prostu przedłużałem grę wstępną, nieraz do kilkunastu spotkań (mówimy o "przedliceum" i liceum, więc proszę się nie śmiać, OK?).W stosunkach damko-męskich ma rację bytu zasada "praw nabytych". Jeśli kobieta na początku nie pozwalała Ci dotykać swoich piersi, a w wyniku "zmiękczania" udało Ci się dojść do tego punktu,to i tak coś się osiągnęło. Później - masz (Ty i ona) po prostu nowy punkt odniesienia, nową "bazę wypadową".
No bo skoro ONE jako osoby obdarzone wolną wolą,(tu "tick" powątpiewania) mimo tego, że mówiły,"nie wypada", "nie powinniśmy",nawet gdy od czasu do czasu zabierały moją rękę z miejsc powszechnie przyjętych za nieprzyzwoite,nadal leżały obok mnie, mruczały, wzdychał i chciały być pieszczone, to musiało się im to w ogólnym rozrachunku chyba (a nawet napewno) podobać? W końcu zawsze mogłyby się ubrać i wyjść (chociaż...czasami to nawet nie musiałyby się ubierać, bo w sukience można zrobić wiele niemoralnych rzeczy...). Słowa ICH jednak miały się nijak do ich czynów.To wychowanie i "rozsądek" (w dziwnym tego słowa znaczeniu) przez nie przemawiał,a nie prawdziwe chęci.
Noooo niejako,jednak rację miały-tych rzeczy cośmy robili,to przed ślubem wg. nauczań (róznych ) rzeczywiście czynić nie wolno i nie wypada. I jest to jeden z powodów by nie wierzyć kobiecie gdyż postępując w ten sposób dziewczyna ma tę korzyść, że to na nas ciąży "wina" za grzech. Ona biedna tylko uległa...
Najlepiej,jak mawia ironicznie mój najlepszy przyjaciel-to mieć "zgodę" kobiety na piśmie.Nowoczesna technologia przychodzi nam w sukurs tutaj... Dlatego świntuszenie przez SMS oprócz tego,że będzie przygotowana do akcji już wcześniej,to daje nam również... poczucie bezpieczeństwa.POZDRAWIAM J.L