Download: w mrok.PNG
Oceniać będę oryginalność, styl pisania, błędy w tekście. Grafikę, owszem, również, ale nie będzie miała ona raczej większego wpływu na ocenę ogólną. Zaznaczam też od razu, że w recenzjach tych będę się zwracać do autora bezpośrednio, jak w zwykłym komentarzu. Po prostu wolę taką formę, mniej oficjalną.
No dobrze. Zacznijmy. Tytuł może nie jest jakoś specjalnie chwytliwy, ale opis wydawał się być ciekawy. Niestety rozczarowałam się strasznie po prologu. Gdybym nie musiała tego przeczytać, zapewne zaraz po prologu moja przygoda z tym opowiadaniem dobiegłaby końca. Przykro mi tak mówić, ale to prawda. Prolog był krótki, ale i tak zdążyłaś w nim zawrzeć mnóstwo błędów. Co chwilę zmieniałaś czas. Pisałaś w teraźniejszym, a za chwilę już w przeszłym. Musi być zachowana jakaś konsekwencja. Dalej... zdaje się, że niezbyt lubisz się z interpunkcją, co? To bardzo niedobrze. Pogódźcie się, bo tekst z tylko intami naprawdę źle się czyta. Błędy ortograficzne też się zdarzały, jednak rzadziej. Najbardziej zapadły mi w pamięć "pokiwał głowom", "pokarzę" i "śmieli się".
Jeśli chodzi o wytykanie błędów, to skupię się raczej na początku historii, bo to właśnie ona kuleje. Wyraźnie było widać jak z czasem zyskiwałaś coraz większe umiejętności. Doświadczenie robi swoje. Ale opowiadanie czytało mi się w miarę przyjemnie dopiero pod sam koniec. Normalny czytelnik nie dobrnąłby tak daleko.
A więc... Uderzył we mnie absurd pewnej sytuacji. Otóż, gdy nasza Inez (swoją drogą imię w porządku) poszła na spacer po lesie, co zresztą było dość schematyczne, i wróciła późno, ojciec był na nią bardzo wściekły. Zapowiedział szlabany na wszystko i na długi czas. To chyba lekka przesada, co? Przecież tylko mogła stracić poczucie czasu. No i wróciła do domu. Ta scena była mocno naciągana. Tak samo jak ucieczka przez napastnikiem. Jaki normalny człowiek, który wie, że ktoś go goni, stanie, bo stwierdzi, że się zmęczył i zdecyduje się poddać, bo dostał zadyszki? To coś kompletnie nierealistycznego! Tak samo jak to, że Inez od razu domyśliła się, że zaatakował ją wampir. W dodatku ani na chwilę nie opuszczało jej poczucie humoru. Równie łatwo uwierzyła w to, że sama się nim stała. Akcja gnała na łeb, na szyję. Wszystko i wszyscy wydawali się tacy papierowi. Sztuczni. Zwłaszcza chłopak, który też był na wakacjach i poznał, że ona jest wampirem. Naprawdę, naciągane i to bardzo.
Hmm, w pamięć wryła mi się też jedna krótka scenka. Piszesz, że Inez otworzyła oczy i zobaczyła "scenerię", której już nigdy nie zapomni. Tymczasem w następnym zdaniu napisałaś coś o księżycu, że schował się za drzewami, przez co wszędzie zapanował mrok. No więc pytam się, jak mogła wiedzieć scenerię, skoro tak naprawdę nie mogła niczego widzieć? Błąd rzeczowy. Był jeszcze jeden. Inez wymiotowała krwią, przez to stała się blada. Jej wampirze ciało po prostu pozbywało się całej krwi. Okej, fajny pomysł. Ale w takim razie, dlaczego, kiedy była zraniona, z ran płynęła jej krew? Niekonsekwencja.
Używasz też dużo krótkich, prostych zdań. Przy rozbudowanych się gubisz, czytelnik także. Często zastanawiałam się: "co autor miał na myśli?". Ale... to było przez ponad połowę historii. Jak już wspomniałam, pod